ROZDZIAŁ I - DIAGNOZA
To był dzień jak co dzień.
Tata był u lekarza - jednego z wielu do których chodził. Mieszkamy w jednym domu, ale mamy "swoją" część a rodzice "swoją", które mogą funkcjonować - i funkcjonują - samodzielnie. Parę dni później rodzice przekazali nam niewesołą wiadomość - tata od jakiegoś czasu ma problemy urologiczne - krew w moczu - i w badaniach wyszło, że ma COŚ w pęcherzu, prawdopodobnie brodawczaka - czeka go leczenie.
Najpierw miał mieć zabieg - wycięcie brodawczaka przez cewkę moczową (wprowadzenie rurki przez penisa do pęcherza i wycięcie - coś jak laparoskopowo, tylko mniej inwazyjnie), a następnie miał mieć serię wlewek do pęcherza z.... gruźlicy. Innowacyjna metoda, ponad 90% skuteczniści leczenia, dobre rokowania. Przejęliśmy się, ale tylko troszkę. Będzie dobrze.
Miałam wieźć tatę do pobliskiego miasta do szpitala na operację, a właściwie zabieg. Noc przed strasznie rozbolał mnie brzuch. Nigdy w życiu nie bolał mnie w taki sposób i tak bardzo - widocznie przejęłam się bardziej niż myślałam.
Operacja przebiegła pomyślnie, narośl była dość spora ale udało się ją prawie w całości usunąć bez uszkadzania pecherza. Po badaniach narośl okazała się nowotworem - póki co nie złośliwym. Tata wrócił po kilku dniach do domu, czuł się dobrze, niedługo miał rozpocząć serię wlewek, życie wróciło do normy i napawało optymizmem...